poniedziałek, 20 października 2014

Wichrowe wzgórze.

Kolejny projekt rekreacyjno-fotograficzno-krajoznawczo-integracyjny.
Tym razem ze względu na walory uczestników wybór padł na górę z rogami.


Miało być pięknie a ...wyszło jak zwykle.












niedziela, 5 października 2014

Babia Góra razy 1 i 3/4

Dnia 4 października roku pańskiego 2014 grupa nieustraszonych śmiałków postanowiła dokonać czynu mającego umieścić ich imiona na stałe w annałach historycznych. Ci szaleni ludzie w rożnym wieku rzucili wyzwanie górze której sława wyrasta ponad poziom przeciętności (naukowcy uznali że jest to druga pod względem wyniesienia góra w naszym kraju). Górze której nazwa mrozi krew w żyłach wszystkich nieżonatych mężczyzn i chłopców. Postanowili zdobyć Babią Górę. Kroniki historyczne odnotowują fakt zdobycia tego szczytu wielokrotnie w zamierzchłych czasach, postanowiliśmy więc ("postanowiliśmy" bo i ja brałem w tym udział) dokonać tego w skrajnie niesprzyjających okolicznościach, w ....mglistej nocy. (kroniki o tym też wprawdzie wspominają ale uznaliśmy że tak będzie zabawniej).

Ekipa skrzyknęła się bez użycia fejsbuka i telefonów komórkowych, polegając jedynie na bezpośrednim przekazie ustnym nieznacznie wspomaganym drogą pocztową (elektroniczną dla obniżenia kosztów). Korzystając z zaawansowanych metod analitycznych, zaprzęgnięto komputery do wyznaczenia optymalnego miejsca zbiórki uwzględniającego odległość i czas dojazdu, punkty pośrednie, przewyższenia trasy, aktualne roboty drogowe, komunikaty pogodowe, i statystyki wypadków drogowych i wyznaczono najlepszy możliwy punkt zbiórki. Po naniesieniu go na mapę okazało się że ...nikt nie wie jak tam dojechać więc zebraliśmy się jak zwykle na parkingu u Marka.

Samochody ruszyły i dotarły na miejsce wymarszu w dobrej kondycji, kierowcy również. Uczestnicy...z tym to już  różnie. Miejsce wymarszu, przełęcz Krowiarki. Trasa prowadzi poprzez "Sokolicę" której zdobycie uskrzydla, "Kępę", stanowiącą ostatni punkt w którym można jeszcze przemyśleć  swoje decyzje i zawrócić. Następnie "Wołowe Skały" zwane "Gówniakiem" bo śmiałkowie którzy tam docierają są już porządnie upodleni potęgą góry. Aby w końcu dotrzeć do przedsionka piekła, na "Diablak". Ci którzy tu docierają mają co wnukom opowiadać.

Wszystkie te miejsca zawierają swoją sławę nie tylko
niezwykłym nazwom ale również zapierającym dech w piersiach widokom. I tak "Sokolica" na którą wchodzimy jeszcze w prawie zupełnych ciemnościach.









Nieco wyżej i bliżej świtu "Kępa"











I na koniec "Wołowe Skały" gdzie dzięki delikatnej
mgle podziwiać mogliśmy taki właśnie magiczny widok.









Na szczycie, cierpliwie doczekaliśmy do wschodu słońca umilając czas konsumpcją i pogawędkami za co spotkała nas nagroda i mogliśmy rozkoszować oczy widokiem...mglistego poranka.


I to w zasadzie koniec przygody. Dalej to już tylko nudna droga przez Kościółki, przełęcz Brona, Markowe Szczawiny, Skręt Ratowników, Perć Akademicką, Diablak, Wołowe Skały, Kępę, Sokolicę do samochodów.


I na koniec kilka pstryków z tego najmniej ciekawego odcinka.