Piękno Krakowskiej Jury najlepiej jest podziwiać... jadąc sobie z góry.
Bo gdy kierunek obrać przeciwny, zachwyt nad jej urokiem jest co najmniej ...dziwny.
Ocienione leśne dróżki łagodnie falujące i i meandrujące pomiędzy białymi ostańcami.
Ścieżki unoszące łagodnie niczym strumyk, spragnionych wytchnienia wędrowców.
Brak tylko dzikich zwierząt przyjaźnie merdających ogonami na widok turystów.....
Ale po "koleji".
Przygoda miała swój początek na stacji kolejowej Katowice-Szopienice Południowe.
Tam właśnie zupełnie przypadkowo spotkałem Grześków. Ku mojemu zaskoczeniu nie byli sami!!!
Paulina, pozdrawiam :-)
Pierwsza część trasy przebiegła zgodnie z tym czego można się było spodziewać. Potem....
Ale po kolei:
Dworce kolejowe projektowane są przez alpinistów. Serio!!! Dlatego prawie zawsze żeby wyjść z peronu trzeba pokonać ogromną stalową konstrukcję wznoszącą się nad torami. Pieszo jest to niewygodne, a z rowerem....
Daliśmy radę oczywiście, ale filozoficzno konstrukcyjna konstatacja nie daje mi spokoju. Czy mam rację?
Potem było już z górki...he he he...
No NIE.
Było POD GÓRKĘ!!!
I to całkiem sporo tych "podgórek" po drodze.
Na początek Rabsztyn. Chyba najładniejszy zamek który odwiedziliśmy. Powietrze było jeszcze rześkie i przyjemnie się pedałowało. dzień zapowiadał się uroczo.
Pod zamkiem udało mi się uchwycić niezwykle rzadkie zjawisko. Moi koledzy podczas posiłku. Niby nic niezwykłego ale...mnie z kanapką nie ma na żadnym zdjęciu! Łasuchy ;-)
Oczywiście to nic takiego ale jednak.....
Kiedy dotarliśmy do kolejnej "warowni" kadr wyraźnie opada na jedną stronę. Aparat na pewno był ustawiony poziomo!!!
I tak sobie jechaliśmy....
I dojechaliśmy
Niestety po drodze naszła mnie kolejna konstatacja, tym razem filozoficzno-astronomiczna.
Słońce też ma wakacje!!!
No serio.
Akurat 4 sierpnia ad 2018 opuściło środek układu słonecznego i poleciało sobie ....no, na jurę właśnie. Zawisło gdzieś nad górą Zborów i zalewało swoim żarem wszystko co akurat było pod spodem.
I chciało by się zacytować klasyka: "...ale najgorszy jest wiatr..." ale tego akurat nie doświadczyliśmy.
Pozdrawiam chłodno....wasz Krzyś :-)