niedziela, 29 marca 2015
niedziela, 22 marca 2015
sobota, 21 marca 2015
Akademia Fotoamatorszczyzny
Wykład 13
Wraz z nadchodzącą wiosną, naładowany odnawialną energią słoneczną zdecydowałem się popełnić niniejszy wpis. Wpis szczery i obnażający to co tkwi we mnie i ze mnie wyłazi, czasem ku uciesze czasem ku zgorszeniu.
Niewiele osób to czyta więc i niewiele ryzykuję. A będę miał z tego taki pożytek że ilekroć najdzie mnie ochota wytłumaczyć "o co mi właściwie chodzi" to podeślę gotowca i z głowy.
Teraz jest jak mi się wydaje dobry moment żeby wyjaśnić: O co mi właściwie chodzi.
Nakłoniony przez znajomych do wejścia w świat wirtualny stałem się mimo woli obserwatorem a czasem i aktywnym uczestnikiem rozmów grup ludzi którzy deklarują przywiązanie do tej samej pasji. Do fotografii. Dlaczego napisałem że deklarują. Otóż często mam wrażenie że fotografia przyciąga nie tylko osoby które chcą pokazać innym swoje widzenia świata przy pomocy technik rejestracji obrazu, ale również takie które są zafascynowane samą techniką rejestracji. I bardziej interesuje ich sposób powstania obrazu i jego parametry techniczne niż sam obraz. Gdzieś jeszcze pojawiają się tacy którzy fascynują się metrologią już powstałego obrazu. Starają się zmierzyć, zważyć bądź wykreślić parametry oddziaływania obrazu na oglądającego. Wyznawcy prostych horyzontów i złotego podziału, kompresji tła i plastyki obrazu. Jest im wszystko jedno czy na zdjęciu jest kot czy "kociak" ważne że głębia ostrości powinna się zaczynać 2 mm bliżej i objąć wszystkie rzęsy a cięcie kadru musi być od 2 do 3 cm powyżej stawu kolanowego. I nie ma dla nich znaczenia że modelka jest powykręcana jak ofiara szalonego genetyka a jej mina wyraża cierpienie całego pokolenia. Autofokus trafił w punkt !!! Jest świetnie.!!!
Pewnego razu trafiłem na dyskusję której uczestnicy utwierdzali się w przekonaniu że.....to nie fotograf a aparat robi zdjęcia i wszyscy którzy zawodowo zajmują się fotografia kłamią twierdząc że jest inaczej. A najlepszym tego dowodem jest ....że sami mają świetny i drogi sprzęt.
To na pewno nie jest to o co mi chodzi. Dla mnie ważne jest to dlaczego autor uznał że to co ma przed oczami będzie interesujące dla innych. I dlatego podniósł aparat i wykonał zdjęcie.
Posłużę się przykładem. Autor poniższego zdjęcia chciał prawdopodobnie pokazać las budzący się do życia po wiosennych roztopach. Można ocenić to zdjęcie poprzez krzywy horyzont, pochylające się drzewa, nieumieszczenie motywu w "mocnym punkcie", można dyskutować o wielkości krążka rozproszenia w zależności od długości ogniskowej, można wreszcie udowadniać wyższość matrycy pełnoklatkowej nad tą w rozmiarze DX ale....
....to zdjęcie jest kiepskie i tyle.
Uważam że teraz dopiero jest czas na dyskusje czy zastosowane przez autora elementy fotograficznego rzemiosła były wystarczające. Czy motyw główny tkwi na liniach trójpodziału, czy w ogóle musi być, czy kompozycja jest zrównoważona, czy nie ma plam, przepaleń i innych przeszkadzajek, czy tło jest wystarczające "skompresowane" itp. Teraz czyli w chwili kiedy zawartość kadru przykuła moją uwagę. Kiedy dotarły do mnie emocję autora w chwili naciskania migawki. I teraz dopiero rozpoczyna się czytanie zdjęcia, etap analizy. Często jest tak że to co normalnie jest uznawane za błąd nie wpływa w żaden sposób na odbiór zdjęcia i zwracamy na nie uwagę dopiero kiedy ktoś inny (foto metrolog) zwróci na nie uwagę.
I to jest to o co mi chodzi, żeby zdjęcie coś przedstawiało, było wypełnione czytelną treścią. Nie zawsze mi się to udaje. Ale staram się.
Wraz z nadchodzącą wiosną, naładowany odnawialną energią słoneczną zdecydowałem się popełnić niniejszy wpis. Wpis szczery i obnażający to co tkwi we mnie i ze mnie wyłazi, czasem ku uciesze czasem ku zgorszeniu.
Niewiele osób to czyta więc i niewiele ryzykuję. A będę miał z tego taki pożytek że ilekroć najdzie mnie ochota wytłumaczyć "o co mi właściwie chodzi" to podeślę gotowca i z głowy.
Teraz jest jak mi się wydaje dobry moment żeby wyjaśnić: O co mi właściwie chodzi.
Nakłoniony przez znajomych do wejścia w świat wirtualny stałem się mimo woli obserwatorem a czasem i aktywnym uczestnikiem rozmów grup ludzi którzy deklarują przywiązanie do tej samej pasji. Do fotografii. Dlaczego napisałem że deklarują. Otóż często mam wrażenie że fotografia przyciąga nie tylko osoby które chcą pokazać innym swoje widzenia świata przy pomocy technik rejestracji obrazu, ale również takie które są zafascynowane samą techniką rejestracji. I bardziej interesuje ich sposób powstania obrazu i jego parametry techniczne niż sam obraz. Gdzieś jeszcze pojawiają się tacy którzy fascynują się metrologią już powstałego obrazu. Starają się zmierzyć, zważyć bądź wykreślić parametry oddziaływania obrazu na oglądającego. Wyznawcy prostych horyzontów i złotego podziału, kompresji tła i plastyki obrazu. Jest im wszystko jedno czy na zdjęciu jest kot czy "kociak" ważne że głębia ostrości powinna się zaczynać 2 mm bliżej i objąć wszystkie rzęsy a cięcie kadru musi być od 2 do 3 cm powyżej stawu kolanowego. I nie ma dla nich znaczenia że modelka jest powykręcana jak ofiara szalonego genetyka a jej mina wyraża cierpienie całego pokolenia. Autofokus trafił w punkt !!! Jest świetnie.!!!
Pewnego razu trafiłem na dyskusję której uczestnicy utwierdzali się w przekonaniu że.....to nie fotograf a aparat robi zdjęcia i wszyscy którzy zawodowo zajmują się fotografia kłamią twierdząc że jest inaczej. A najlepszym tego dowodem jest ....że sami mają świetny i drogi sprzęt.
To na pewno nie jest to o co mi chodzi. Dla mnie ważne jest to dlaczego autor uznał że to co ma przed oczami będzie interesujące dla innych. I dlatego podniósł aparat i wykonał zdjęcie.
Posłużę się przykładem. Autor poniższego zdjęcia chciał prawdopodobnie pokazać las budzący się do życia po wiosennych roztopach. Można ocenić to zdjęcie poprzez krzywy horyzont, pochylające się drzewa, nieumieszczenie motywu w "mocnym punkcie", można dyskutować o wielkości krążka rozproszenia w zależności od długości ogniskowej, można wreszcie udowadniać wyższość matrycy pełnoklatkowej nad tą w rozmiarze DX ale....
....to zdjęcie jest kiepskie i tyle.
Jeżeli w tym samym miejscu skupimy się na małym fragmencie tego co widziało oko fotoamatora. (zaznaczyłem ten fragment na czerwono)
To w efekcie uzyskamy coś takiego. Uważam że ten fragment w zupełności wystarczy do przekazania nastroju bagniska budzącego się w łagodnym świetle poranka nie atakując nieszczęsnego widza mnóstwem szczegółów
| A dla koneserów wersja "art" |
Uważam że teraz dopiero jest czas na dyskusje czy zastosowane przez autora elementy fotograficznego rzemiosła były wystarczające. Czy motyw główny tkwi na liniach trójpodziału, czy w ogóle musi być, czy kompozycja jest zrównoważona, czy nie ma plam, przepaleń i innych przeszkadzajek, czy tło jest wystarczające "skompresowane" itp. Teraz czyli w chwili kiedy zawartość kadru przykuła moją uwagę. Kiedy dotarły do mnie emocję autora w chwili naciskania migawki. I teraz dopiero rozpoczyna się czytanie zdjęcia, etap analizy. Często jest tak że to co normalnie jest uznawane za błąd nie wpływa w żaden sposób na odbiór zdjęcia i zwracamy na nie uwagę dopiero kiedy ktoś inny (foto metrolog) zwróci na nie uwagę.
I to jest to o co mi chodzi, żeby zdjęcie coś przedstawiało, było wypełnione czytelną treścią. Nie zawsze mi się to udaje. Ale staram się.
niedziela, 8 marca 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)